Wiele książek na temat Sakramentu Małżeństwa...
Komentarze (0)
Zapraszamy na tolle.pl - Księgarnia katolicka posiadająca wiele książek na temat sakramentu małżeństwa. Dowiedz się jak postępować w twoim małżeństwie aby było już tylko lepiej.
Podstawowa wiedza na temat Sakramentu małżeństwa
| pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
| 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
| 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
| 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
| 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
| 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 | 02 |
Zapraszamy na tolle.pl - Księgarnia katolicka posiadająca wiele książek na temat sakramentu małżeństwa. Dowiedz się jak postępować w twoim małżeństwie aby było już tylko lepiej.
Choć twój praktyczny umysł może uznać to za bzdurę, zdarzają się wzorowe małżeństwa. Znam kilka takich i w takim właśnie żyję. Wnoszą na ziemię odrobinę nieba. Są efektem przemyślanych poczynań. Niektórzy ludzie interesu mają zwyczaj sporządzania list ważnych spraw. Może to nie jest twoja specjalność. Moja też nie. Mimo to spróbuję zrobić taką listę, ponieważ to doskonale unaocznia problem i pobudza do myślenia. Kiedy wszystkie aspekty sprawy uda się ująć w punktach, od razu lepiej widać całość. Nadeszła pora na sporządzenie krótkiej listy obejmującej twoje sugestie dotyczące relacji z żoną. Ujmij w punktach to, co chciałbyś w niej zmienić. Może to wyglądać tak:
Bardzo ważne sprawy w małżeństwie często ratuje modlitwa. Skoro wiemy, że małżeństwo nie jest za karę, a Bóg chciał dla nas dobrze, możemy prosić, nawet natrętnie, o wspomaganie, podpieranie i ratowanie naszego małżeństwa. Bóg chce, byśmy byli jedno - wolno nam dopominać się o to, by małżeństwo było widzialnym znakiem łaski, przede wszystkim dla nas samych, by było dobrym darem, byśmy my sami byli dobrym darem... Nie zawsze przyjaciele, koleżanki czy koledzy z pracy, nie zawsze rodzice, rodzeństwo, ale zawsze i na pewno Bóg jest dobrym adresatem wszystkich żali, próśb, pragnień i marzeń. Modlitwa pomaga zobaczyć nie tylko to, czego oczekujemy od naszego małżeństwa, od naszego współmałżonka, ale także to, kim chcielibyśmy się stać w małżeństwie...
Do opisania małżeństwa używano wielu określeń; jeszcze do niedawna najczęściej spotykanym słowem był „kontrakt". Niesie ono ze sobą wrażenie jakiegoś aktu prawnego, zawieranego zazwyczaj pomiędzy dwiema stronami. Często pada pytanie: „Czy strony dopełniły wszystkich warunków kontraktu?" - w tym kontekście strony mogą być całkowicie nieusatysfakcjonowane sobą nawzajem, niemniej jednak obydwie starały się jak najdokładniej wypełnić zawartą wcześniej umowę. Natomiast słowo „przymierze” kładzie szczególny nacisk na relację, która - ze względu na swe konotacje biblijne - wiąże się z obecnością Boga oraz większej wspólnoty. Współczesny kodeks prawa kanonicznego dobrze oddaje takie właśnie, nowe rozumienie małżeństwa: kodeks z roku 1917 używa określenia „kontrakt", natomiast ten z roku 1983 mówi już o „przymierzu".
Kiedy w małżeństwie dzieje się zło, żona ma obowiązek uświadomić mężowi, że nie daje na nie przyzwolenia. W miarę swych możliwości, a nie są one małe, powinna się temu złu przeciwstawiać, a nie ulegać dla świętego spokoju. Tym bardziej, że ten spokój wcale nie jest taki święty i ostatecznie położy się cieniem na związku.
Kiedy byłem jeszcze młody i pełen zapału, powiedziałem pewnemu starszemu i mądrzejszemu ode mnie człowiekowi, że całe moje życie i wszystkie siły chcę poświęcić kochaniu innych. On zaś łagodnie zapytał, czy mam zamiar z równą determinacją kochać siebie. Odparłem, że kochanie innych nie pozwoli mi na to, po prostu zabraknie mi czasu. Było to bardzo wzniosłe oświadczenie. Mój starszy i roztropniejszy przyjaciel zamyślił się, potem przyglądał mi się i w końcu rzekł: „Obrałeś samobójczą drogę". Ja na to z entuzjazmem: „Ale jakże piękna to droga" Lecz to on miał rację. Po latach pojąłem to, co on zrozumiał już wówczas: prawdziwa miłość do innych wyrasta z prawdziwej miłości do samego siebie.
Czy powyższe rozważania nie są przypadkiem dzieleniem włosa na czworo? Jestem przekonany, że nie, ponieważ mylenie miłości z uczuciami może pociągać za sobą poważne zagubienie się w życiu. Zmiana uczuć na mniej intensywne czy mniej przyjemne interpretowana jest nierzadko jako kres miłości. Podkreślam: uczucia z natury swej są zmienne. Zależą od aktualnych przeżyć oraz doznań i przemieniają się w sposób naturalny z wiekiem. Uczucia nastolatka są i mają być inne niż pięćdziesięciolatka (jak żałosny jest pięćdziesięciolatek udający nastolatka). Jakże często rozpędzone intensywne uczucia młodych, wsparte bliskością cielesną, interpretowane są jako wielka miłość i leżą u podstaw decyzji o małżeństwie, którą nierzadko przyspiesza poczęcie dziecka.
Przekonałem się, że także w sercu kobiety znajdują się trzy istotne pragnienia, które nie są całkiem odmienne od męskich, a jednak pozostają wyraźnie kobiece. Nie każda kobieta pragnie stoczyć walkę, ale każda chce, by o nią walczono. Wsłuchajcie się w tęsknotę niewieściego serca: nie tylko chce być zauważona — chce być upragniona. Chce, by się o nią starano. „Chciałabym po prostu być dla kogoś najważniejsza", powiedziała mi pewna przyjaciółka po trzydziestce. Jej marzenie z dzieciństwa o rycerzu w lśniącej zbroi, przybywającym, by ją uratować, nie jest tylko dziewczęcą fantazją, ale rdzeniem jej niewieściego serca, życiem, do którego —jak wie — została stworzona. Tak więc Zach w Oficerze i dżentelmenie wraca do Pauli, Frederick w Małych kobietkach wraca do Jo, a Edward w Rozważnej i romantycznej wraca, by wyznać Eleonorze swoją wiecznie żywą miłość.
Już powinniśmy wiedzieć z naszych poprzednich rozważań, a przede wszystkim z własnych przemyśleń i doświadczeń, że istnieją więcej niż „cztery miłości" (tytuł książki S. C. Lewisa); że jest wiele postaci miłości do samego człowieka, jak miłość bliźniego (ogólnoludzka), miłość erotyczna, małżeńska czy rodzicielska; a przecież istnieje też miłość do Boga, do Ojczyzny, a nawet do przyrody, do gór, morza czy kwiatów... Wiemy, że u podstaw tych wszystkich postaci - jeżeli one mają być autentyczną miłością — musi się znajdować miłość fundamentalna z komponentami i cechami, opisanymi przez E. Fromma (widzenie wartości, szacunek, życzliwość, troska, odpowiedzialność, poświęcenie - oddanie).
Bardzo pouczająca jest ta historia, dlatego pragnąłem opowiedzieć ją szerzej. Przypatrzymy się jej, punkt po punkcie. Dlaczego pobrali się Doktor X i narzeczona? Czego oczekiwali od małżeństwa? Odpowiedź jest oczywista: „Powiedz mi, że jestem twoja, twoja na zawsze!". „Nie będę odtąd sam... będziemy we dwoje, serce przy sercu, dusza przy duszy!". Takiego więc daru oczekiwali od życia małżeńskiego. Oczekiwanie to nie wydaje się być dziwne czy jakieś wyjątkowe; owszem, tego oczekuje wielu narzeczonych, liczni małżonkowie. Jeśli kto zakłada małżeństwo, czyni to dlatego, że oczekuje podtrzymania lub wzrostu tego uczucia, często tak rozkosznego i satysfakcjonującego, jakiego doświadczał w narzeczeństwie, gdy zorientował się, że należy do kogoś, że znalazł kogoś, kto pragnie właśnie jego, chce być z nim w zjednoczeniu tak ścisłym, którego nie da się porównać do innych relacji ludzkich. „Kocham cię" -w ustach narzeczonych słowa te oznaczają: „Jestem twoja, jesteś mój, jesteśmy My”. Potem mijają miesiące, lata. Nierzadko pragnienie to w istocie pozostaje nietknięte, co więcej dojrzewa, wzmacnia się mimo tylu nieuniknionych trudności. Wówczas małżeństwo doznaje spokoju, intymnego szczęścia, które nieraz nie przebija na zewnątrz, ale które obydwoje dobrze znają.