Skutki grzechu pierworodnego
Komentarze: 0
Zatrzymajmy się przez moment nad tą sytuacją. Jeśli małżeńskie zjednoczenie cielesne zostało zaplanowane jako fundamentalne objawienie Bożego życia i miłości w stworzeniu, a istnieje wróg Boga, który ma ogromną ochotę utrudnić nam doświadczanie Bożego życia i miłości, to jaką przyjmie on strategię? Spróbujmy się nad tym zastanowić. Bóg powiedział Adamowi, że może on do woli spożywać z każdego drzewa w ogrodzie poza „drzewem poznania dobra i zła". Jeśli to uczyni, umrze (por. Rdz 2,17). Symbolizm języka biblijnego wskazuje tu, że Bóg wyznaczył pewną granicę, której ludzkości nie wolno przekraczać. Jedynie Bóg wie, co jest dla nas najlepsze. Jako stworzenia mamy ufać Jego Opatrzności, a nie decydować o tym, co dobre, a co złe, na własną rękę. Jeśli będziemy tak postępować, zginiemy. Posłużmy się analogią. Wyobraźmy sobie człowieka, który właśnie kupił nowy samochód i zatrzymuje się przy stacji benzynowej, by po raz pierwszy zatankować paliwo. Przy zbiorniku paliwa widnieje nalepka z napisem „benzyna bezołowiowa".
Oczywiście producent zna samochód na wylot. Wie, jak najlepiej o niego dbać. Byłoby głupotą stwierdzić: „Co mnie obchodzi ta instrukcja. Tankuję ropę". Taki właściciel wkrótce miałby poważne kłopoty z samochodem. Podobnie jak w przypadku samochodu, także i nasze życie „działa" tak jak powinno, kiedy stosujemy się do instrukcji Twórcy. Informacja na samochodzie nie ma na celu ograniczania naszej wolności, lecz przeciwnie, wspomaganie naszej wolności w dokonywaniu dobrych wyborów. To samo dotyczy przykazań Bożych. Służą one naszej wolności. Prawdziwa wolność nie polega na robieniu wszystkiego, na co mam ochotę, ale tego co dobre, co zgodne z prawdą o mojej ludzkiej naturze. Jezus mówi, że to właśnie prawda czyni nas wolnymi (por. J 8,32).
A jednak perspektywa samodzielnego decydowania o tym, jak mamy żyć, jest tak bardzo kusząca! „Nie obchodzi mnie, co mówi Bóg. Założył Kościół, który naucza prawdy? Też coś! Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić!" Kiedy rozpoznajemy w sobie tę tendencję, wraz z nią odkrywamy i to, że odziedziczyliśmy grzech pierworodny. Nasuwa się pytanie, dlaczego właściwie zaczęliśmy wątpić w miłość Boga i Jego troskę o nas? Dlaczego zaczęliśmy spożywać z drzewa, z którego Bóg w swojej miłości zabronił nam spożywać? Pamiętajmy - nie jest to ani trochę mądrzejsze niż tankowanie ropy zamiast benzyny bezołowiowej.
Dlaczego więc tak postąpiliśmy? Otóż, tak mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego: „Do wyboru nieposłuszeństwa skłonił naszych pierwszych rodziców uwodzicielski głos przeciwstawiający się Bogu. Ten głos przez zazdrość sprowadził nas nich śmierć". Ów uwodzicielski głos to ojciec kłamstwa, wielki oszust, szatan. Jest on zazdrosny o to, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga oraz powołany, jako mężczyzna i kobieta, do udziału w Jego boskim życiu. Dlatego próbuje zagrodzić nam dostęp do życia Bożego przekonując, że Bóg nas nie kocha. Sącząc wątpliwość w umysł kobiety wąż rzekł: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?... Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3,1 i 4-5). A to oznaczało: „Bóg nie chce, byście byli tacy jak On, ukrywa to przed wami, nie jest miłością. Jeśli chcecie być «jak Bóg» musicie wyciągnąć rękę i zdobyć to sami".
Zatrzymajmy się tu na chwilę. Bóg już stworzył ich na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1,26). Szatan usiłuje sprzedać im coś, co już posiadają. Kiedy kobieta zobaczyła, że owoc ,jest rozkoszą dla oczu", zerwała go i zjadła. Dała też swojemu mężowi, a on zjadł. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali, że są nadzy, więc okryli się (por. Rdz 3,6-7). Co się stało? Przed zjedzeniem owocu oboje byli nadzy i nie odczuwali wstydu. Teraz ich doświadczenie nagości uległo zmianie. Dlaczego? Bóg, który jest Prawdą, nie może kłamać. Powiedział, że jeśli spożyją owoc tego drzewa, umrą. Wprawdzie nie padli martwi natychmiast, ale stali się martwi duchowo. Mam tu na myśli tego Ducha, który został im przekazany jako wezwanie i moc do miłości. Wraz z Jego „śmiercią" zginęła także zdolność do miłości na podobieństwo Boga jako mężczyzna i niewiasta. Bez Ducha, popęd seksualny „zmienił znak", skierował się ku samemu sobie.
Adam i Ewa przestali widzieć w ciele partnera czytelne objawienie Bożego planu miłości. Zaczęli natomiast patrzeć na nie jako na rzecz nadającą się do zaspokojenia ich egoistycznych pragnień. Tak więc doświadczenie nagości w obecności drugiego - i w obecności Boga - stało się doświadczeniem lęku, wyobcowania, wstydu: „Przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się" (Rdz 3,10). Ich wstyd był związany nie tyle z samym ciałem, ale z pożądaniem, które zamieszkało w ich sercach. Zachowali bowiem świadomość tego, że zostali stworzeni jako osoby, ze względu na siebie samych, i nigdy nie mieli być traktowani przez inne osoby jako przedmioty użycia. Zasłonili więc swoje ciała chroniąc swą godność przed pożądliwym spojrzeniem partnera. Na tym, zresztą, polega pozytywna rola wstydu, gdyż w istocie służy on ochronie „oblubieńczego znaczenia ciała".
Christopher West
Fragment z Książki: Dobra Nowina o Seksie i o Małżeństwie
Dodaj komentarz